Toya Pro-Am
W turnieju inaugurującym tegoroczny Pro-Am Tour rozegranym na polu Toya pod Wrocławiem zwyciężył z wynikiem (-2) Peter Bronson (na zdjeciu). Wyprzedził Martyna Proctora (-1) i Marcina Stelmasiaka (+2). Zawody były perfekcyjnie zorganizowane i w opinii widzów i graczy zakończyły się dużym sukcesem.
Do turnieju przystąpiło ostatecznie 152 graczy: amatorów, zawodowców i non-amatorów. Non-amator jest pośrednim ogniwem łączącym zawodowca i amatora (proszę nie mylić z brakującym ogniwem w teorii Darwina). Jest to po prostu osoba, która zrezygnowała z bycia amatorem a uprawnień zawodowca jeszcze nie nabyła, czyli jest w trakcie szkolenia na trenera golfa.
Do ostatniej chwili, ze względu na dużą liczbę zgłoszeń, ważyły się losy, kto zagra. Nawet golfiści, będący na liście rezerwowych musieli potwierdzić swoją obecność w biurze organizatora.
Na pierwszy turniej z cyklu tegorocznego Pro-Am Tour wybrano pole Toya leżące na północ od Wrocławia. Pole jest nowe i tak naprawdę dopiero od tego roku można rozgrywać na nim oficjalne turnieje. Jak dotąd inwestycja kosztowała ponad 25 mln złotych. Redakcja składa serdeczne gratulacje na ręce inwestorów: Romka Szałagana i Janka Szmidta oraz dla dyrektora Ryszarda Kozierasa i head greenkeepera Krzyśka Misiaczyńskiego za kawał wspaniale wykonanej roboty. Nic w końcu dziwnego wszyscy z nich są dobrymi golfistami, znają się, więc na rzeczy. „To widać, słychać i czuć” – można powiedzić używając słów piosenki zespołu „Elektryczne Gitary”.
Grający byli zauroczeni miejscem i projektem pola. Wybudowano je na terenie pozyskanym od Agencji Mienia Wojskowego. Wcześniej był w tym miejscu poligon. Dla upamiętnienia tego faktu na 17 dołku pozostawiono resztki fortyfikacji wojskowych. Są one integralną częścią pola i jeśli piłka spadnie na bunkier (tym razem ten wojskowy a nie golfowy) to trudno – trzeba grać tak jak leży.
Wielu z graczy oceniało Toyę jako najpiękniejsze pole golfowe w Polsce. Przepyszne są greeny: szybkie i sfałdowane. Niektórzy oceniali je jako zbyt twarde, ale poczekajmy z ostateczną oceną, aż pole trochę dojrzeje. Po fairwayach widać, że trawa jest jeszcze zbyt świeża. Wspaniałe są bunkry z bieluśkim piaskiem i dobrze rozmieszczone przeszkody wodne. Może nie ma ich zbyt wiele, ale zwykle mocno biorą udział w grze. Pole z białych markerów ma długość ponad 6300 m i osiągnięcie dobrego wyniku jest wyzwaniem dla każdego golfisty.
Po pierwszym dniu z dużą przewagą prowadził Peter Bronson – head Pro zatrudniony w klubie Mazury Golf w Naterkach. Pierwszy dzień Peter ukończył z wynikiem (-5), Za nim było trzech graczy ex equo z wynikiem – par pola: Marcin Stelmasiak, Mike O’Brien i Martyn Proctor. W drugim dniu Peter zagrał na utrzymanie przewagi i mimo ambitnej pogoni, Martyna Proctora, który w niedzielę zagrał (-1) „dowiózł” prowadzenie do końca.
Spośród amatorów tym razem najlepszy był Max Sałuda (+8), który pokonał swego kolegę z reprezentacji Polski juniorów Mateusza Jędrzejczyka (+13) i Michała Kasprowicza (+14).
Organizatorzy – golf24, pod przywództwem Przemka Giela i Filipa Olenderka, stanęli na wysokości zadania. Atrakcji naprawdę nie brakowało. Imprezę prowadził, z właściwa sobie swadą, senator i jednocześnie zapalony golfista i dziennikarz sportowy Andrzej Person. Przybyli goście z zapałem uczestniczyli w konkursach i lekcjach golfa. Odbyły się zawody „nearest to the pin” i "longest drive". W pierwszym z nich tryumfował Janek Lubieniecki a w drugim Marcin Stelmasiak, który posłał swoją piłkę pod wiatr na odległość 266 m.
Marcin Stelmasiak był trzeci w klasyfikacji generalnej, wygrał też konkurs "Longest drive"
Mike O’Brien demonstruje perfekcyje wykończenie uderzenia
Inne ujęcie wykończenia uderzenia w wykonaniu Mike’a O’Briena
Janek Lubieniecki umiescił swoją piłkę ze 135 m w odległości nieco ponad metr od dołka i odebrał nagrodę w konkursie "nearest to the pin"
Kuba Paech jest jednym z najzdolniejszych polskich juniorów, tym razem był czwarty (+17) w klasyfikacji amatorów
Marek Grunt "zawinięty" w swingu
Rysiek Kozieras – dyrektor Toya Golf
Leszek Zembrowski gra dogranie do greenu na 17 dołku, w głębi stare wojskowe fotyfikacje
Andrzej Person (z lewej, z przodu) wraz z Markiem Podstolskim w otoczenu publiczności komentują zagrania golfistów na polu
Długo nie widziany na polach Jarosław Gaszyński (z lewej) trenuje na greenie ćwiczebnym z non-amatorem z Lublina Emilem Wójcikiem
Pokazy akrobacji