Sprawa Michała K.
Piłka poleciała w kierunku hazardu po lewej stronie fairwayu. Nikt z grających i obserwujących to uderzenie nie był w stanie stwierdzić czy piłka wpadła do hazardu czy do znajdującego się obok rough. Piotr D. – obecnie student z Warszawy, wcześniej znany jako wychowanek klubu z Łukęcina wezwał sędziego Włodzimierza K. Sędzia zasugerował zagranie piłki prowizorycznej, czyli raczej nie miał pewności gdzie piłka spadła. Po tym sędzia odjechał. Gracze z flightu wraz z caddie zeszli na dół i rozpoczęli szukanie piłki. Piłki nie znaleziono. Michał K. orzekł, że była woda, zdropował i wprowadził nową piłkę do gry. Dołek skończył parem a cały turniej podwójnym zwycięstwem w kategorii amatorów (w kategoriach netto i brutto). Inny golfista Ernest M. zgłosił tę sprawę do komisji sędziowskiej, ale oprócz tego niestety nazwał publicznie Michała K. oszustem za co został przez tenże komitet zdyskwalifikowany za niestosowne zachowanie. W międzyczasie nasłuchał się gróźb ze strony ojca Michała K. pana Jerzego K. który obiecał takie załatwienie Ernesta M., że na żadne pole golfowe w Polsce go nie wpuszczą. Pikantności całej sytuacji dodaje fakt, że pan Jerzy K. legitymuje się bardzo grubym portfelem a Michał K. pokazuje się w drogim samochodzie z nadwoziem typu kabriolet.
Komisja Turniejowa pod przywództwem sędziego turnieju – Włodzimierza K. protest Ernesta M. odrzuciła i uznała wyniki turnieju wręczając puchary Michałowi K. w uzasadnieniu komitet podał, że:
"Po przejściu do miejsca lądowania piłki wszyscy gracze z grupy, łącznie z caddie’s stwierdzili, że są wystarczające dowody na to, że piłka została zgubiona w przeszkodzie wodnej.
Zawodnik Michał K. postąpił więc zgodnie z Regułą 26-1. Ernest M. zgłosił do sędziego protest w związku z opisanym powyżej. Sędzia przesłuchał następujące osoby, będące bezpośrednimi świadkami: Piotr D., Łukasz Sz., Jerzy K., Michał K., Duncan G., Jakub Ż.
Wszyscy potwierdzili, że po zejściu do miejsca lądowania piłki były wystarczające dowody na to, że piłka została zgubiona w przeszkodzie wodnej. W związku z powyższym sędzia podjął decyzję, że zawodnik Michał K. zagrał piłkę zgodnie z regułami."
Konia z rzędem temu kto wyjaśni te "wystarczające dowody". Dla mnie wystarczajacym dowodem jest znalezienie piłki. Troszkę też brak precyzji w odpowiedzi komitetu: bowiem Łukasz Sz. powiedział: " nie wiem mogła być woda , mogły być krzaki " czy to jest potwierdzenie jednoznaczne gdzie spoczęła piłka?
Nie wiem jaka powinna być decyzja sędziego i kto ma rację, nie jestem ekspertem w dziedzinie przepisów golfowych a w naszą ulubioną grę gram dopiero 10 lat. Pewne treści w przytoczonej opowiastce budzą jednak moje watpliwości. Co najmniej dwaj gracze Piotr D. i Łukasz Sz. mieli wątpliwości gdzie spadła piłka, nie było więc na pewno przekonywującego dowodu, że wpadła do hazardu. Gracz pod wpływem sugestii sedziego zagrał piłkę tymczasową, a więc sam niejako przyznał, że nie jest pewny gdzie wpadła. Piłki nie znaleziono i w takiej sytuacji niejako automatycznie "provisional" jest piłką w grze.
Warto też posłużyć się przykładem decyzji sędziowskiej w podobnej sytuacji, która miała miejsce na 18 dołku czwartej rundy "The Deutsche Bank Players" Championship of Europe w lipcu tego roku. Lider Robert Karlsson zagrywa drive i piłka wpada "albo w głeboki rough , albo do rowu z wodą". Wydarzenie jest śledzone przez kamery telewizyjne i kilkudziesięciu gapiów. Mimo tego nikt nie znajduje piłki i zawodnik wraca, aby zagrać ponownie drive. Na tym dołku robi "double bogey", ale mimo to wygrywa cały turniej.
Proponuję, abyśmy wzięli przykład z tych, którzy grają w golfa trochę dużej, inaczej stworzymy "polską odmianę golfa" i na pewno nie będzie to określenie pozytywne. W mojej ocenie sprawa ta na pewno wpływa na ocenę kompetencji Komitetu Turnieju a w szczególności sędziego Włodzimierza K.
Mam kolegów, którzy już dawno nie grają w turniejach. Czas na polu spędzają z przyjaciółmi podczas miłych towarzyskich gierek. Może ta droga pisana jest wszystkim, którzy chcą unikać oszustów, kombinatorów, podrzucaczy piłek i łowców nagród (z wychodowanym handicapem).
Niektórzy z rozżaleniem narzekają, że w golfie są równi i równiejsi. Sprawą Michała K. zajmowali się wszyscy. Sprawą dyskwalifikacji Ernesta M. nie zajął się nikt.
Na marginesie:
Jerzy K. w czasie turnieju był caddie swojego syna, niewątpliwie wywierał presję na Ernesta M., używając mocnych sformułowań. Czy wobec faktu, że za zachowanie cadiego odpowiada gracz, Michał K. też nie powinien być zdyskwalifikowany?