W lutym br w wieku 71 lat zmarł Witold Weynerowski Amatorski Mistrz Polski w golfie z roku 1996 roku. Dyplomata, miłośnik golfa i rodowity bydgoszczanin. Odszedł od nas w kanadyjskiej Ottawie. Poniżej fragment artykułu „Niedokończona historia bydgoskiego golfa” jaki ukazał się w czasopiśmie GOLF-Mediatour.
(…….)
Myślęcinek i Witold Weynerowski
Pisząc o bydgoskim golfie nie sposób pominąć osoby Witolda Weynerowskiego. Ten rodowity bydgoszczanin przed wybuchem II wojny światowej, mając niespełna dwa lata wyemigrował wraz z rodziną poprzez Holandię, gdzie spędził kilka lat, do Kanady. Tam wyrósł na godnego szacunku Kanadyjczyka. Zrobił karierę w dyplomacji. Trzydzieści lat pracował w ministerstwie spraw zagranicznych. Był ambasadorem Kanady w Tunezji i Iraku. Zwiedził kawał świata, ale bardzo długo omijał środkową Europę. Dopiero, gdy sytuacja polityczna się zmieniła, zaczął myśleć o powrocie do kraju. Do Polski zawitał pierwszy raz w 1991 roku. Czasu w Kanadzie i na placówkach nie spędzał jednak tylko na salonach. Jego ulubioną rozrywką stała się gra w golfa. Można powiedzieć, że jest wielkim entuzjastą nie tylko samej gry, ale także potrafi zainteresować i zarazić nią innych. Weynerowski podczas coraz częstszych pobytów w Polsce odwiedzał pola golfowe. Podczas wizyty w lipcu 1996 roku wziął udział w Amatorskich Mistrzostwach Polski na polu Amber Baltic w Kołczewie. Tam nie dał szans 30 przeciwnikom wśród których był również obrońca tytułu Michał Poniż z Warszawy. Sześćdziesięcioletni wówczas Weynerowski zaliczył 246 uderzeń. O 23 mniej niż Poniż. Bydgoszcz była i jest dla Weynerowskiego najważniejszym miejscem w Polsce. Tu zawsze zatrzymuje się podczas pobytu w kraju, mieszka w odzyskanej willi przy ulicy Kopernika (dawniej mieściło się tu przedszkole milicyjne). Rodzina Weynerowskich była też przed wojną właścicielem terenów, które zajmuje Myślęcinek.
Dla mieszkańców Myślęcinek to „zielone płuca Bydgoszczy”. Ten 850 hektarowy teren, którego część stanowią lasy jest ulubionym miejscem wekendowych wycieczek poza miasto. Choć może „poza miasto” jest złym określeniem, gdyż położony jest niecałe 10 minut jazdy samochodem z centrum. Znajduje się tu hotel, stadnina koni oraz ogród fauny polskiej.
W styczniu 1995 roku Bydgoszcz odwiedził (na zaproszenie Witolda Weynerowskiego) ówczesny sekretarz generalny polskiego Związku Golfa Ryszard K. Gacke. Razem wizytowali myślęcińskie rozległe łaki z już utworzonymi sztucznymi zbiornikami wodnymi. Doszli do wniosku, że byłby to teren wręcz idealny do stworzenia pełnego 18 dołkowego pola. Na ten cel można byłoby przeznaczyć około 70 hektarów powierzchni. Tym pomysłem był również bardzo zainteresowany nieżyjący już, ówczesny dyrektor renomowanego bydgoskiego hotelu „Pod Orłem” Janusz Machaj. Weynerowski po powrocie do kraju nie chciał walczyć o odzyskanie Myślęcinka. Jak sam mówił chciał, aby służył mieszkańcom miasta. Jego marzeniem stało się jednak to, aby powstało tam pole golfowe. Najpierw władze miasta wyrażały się o tej inicjatywie bardzo pomyślnie. Ofertę dla potencjalnych inwestorów, którzy mogliby zainwestować pieniądze i nadzorować budowę zabrano nawet na targi do Cannes. Zainteresowała się nią szwajcarska firma „Feba Bau”. Niestety, w czerwcu 1995 roku realizację zaprzepaścił wojewódzki konserwator przyrody Marek Wilcz. Nie zgodził się na taką właśnie lokalizację pola. Jak twierdził powierzchnia pola ograniczyłaby dostęp bydgoszczanom do myślęcińskiego parku.
Weynerowski nie dał jednak za wygraną. Postanowił, że zorganizuje w Myślęcinku wekendową szkołę golfa. W czerwcu 1995 roku dzięki pomocy lokalnych gazet, a szczególnie Gazety Wyborczej pomysł udało się rozreklamować i na spotkaniu pojawiło się kilkunastu zainteresowanych. Popisowe uderzenia gospodarza spotkania na ponad 200 metrów wzbudzały pełen podziw. Zjawili się zarówno bydgoscy przedsiębiorcy, przygodni spacerowicze, ale także władze miasta z wiceprezydentem Romanem Dembkiem. Wyborcza temat podchwyciła zakładając Klub Golfowy, do którego akces zgłosili przedsiębiorcy nie tylko z Bydgoszczy, ale także z Torunia i Włocławka. Weynerowski szczególną uwagę zwracał na pokazach na młodzież. Ich łatwiej i szybciej można nauczyć mocnych, szybkich i elastycznych uderzeń – twierdził. Wysiłki zapalonego golfisty na nic się jednak zdały. W Bydgoszczy nie powstało lobby skupiające osoby mogące kontynuować zabawy z golfem w Myślęcinku po jego powrocie do Kanady. Ostatecznie nadzieje rozwiał we wrześniu 1996 roku prezes Leśnego Parku Kultury i Wypoczynku Kazimierz Łoś, który jako „znawca tematu” stwierdził, że pole golfowe w Myślęcinku absolutnie się … nie zmieści.
W kwietniu 1997 roku znów było głośno o golfie w Myślęcinku. Na specjalne zaproszenie bydgoskiego Rotary Club, który obchodził wówczas czwartą rocznicę powstania przyjechał do Bydgoszczy Peter Chamberlain. Anglik, mieszkający w Szwecji. Instruktor golfa zrzeszony w PGA. Mimo padającego na przemian śniegu, deszczu i silnego wiatru około czterdziestu entuzjastów golfa pojawiło się na pokazie zorganizowanym na myślęcińskich polach. Niestety, znów była to tylko golfowa jaskółka, która jako jedyna jak wiadomo wiosny nie czyni.
Lipiec 1999 roku znów zrodził nadzieję, że w Myślęcinku coś zacznie się dziać w kierunku budowy pola golfowego. Na stanowisko prezesa Leśnego Parku Kultury i Wypoczynku powołano Janusza Machaja. Członek Rotary Club i znajomy Witolda Weynerowskiego swoich planów jednak nigdy nie zrealizował.
(…….)
tekst i fot. Andrzej Machulski